O nas / Świadectwa / Jakub

Jakub Wierciński
Witam, nazywam się Kuba i chciałbym przedstawić Tobie historię mojego nawrócenia, opowiedzieć jak spotkałem Jezusa na mojej drodze, jak wyciągnął On do mnie swoją dłoń.
Urodziłem się 18 lat temu w Elblągu, w tradycyjnej polskiej rodzinie, która nie wyróżnia się jakoś zbytnio od innych, jest typowo „katolicka”. Nasza wiara objawiała się 2 razy do roku - na Boże Narodzenie i Wielkanoc.
Moja wiedza o Bogu ograniczała się do słów zasłyszanych na lekcjach religii w szkole i modlitw wyuczonych z katechizmu. Można powiedzieć że od zawsze wierzyłem w jakąś siłę wyższą, jednak była ona dla mnie bardziej wyznacznikiem dobra i zła, gdy chciałem zrobić coś złego to myślałem sobie że pewnie nie dostanę prezentu na święta ;)
Po szkole podstawowej poszedłem do gimnazjum katolickiego, rodzice bardzo dbali o moje wykształcenie i uznali że w tamtej szkole jest cicho, spokojnie, a zatem nic nie będzie odciągało mnie od nauki. W gimnazjum cotygodniowe msze i różańce były obowiązkowe, a jako że byłem młody i butny, to skutecznie odciągały mnie od Boga i tego Kościoła.
Moje pierwsze spotkanie z innym obliczem Boga było w roku 2007 na obozie językowym w Stężycy, organizowanym przez II Zbór w Gdańsku i Zbór w Malborku. Moja mama usłyszała o tym obozie od koleżanki, której córka była tam rok wcześniej, i zdecydowała że w tym roku ja też tam pojadę. Faktycznie, było tam naprawdę fajnie, warunki bytowe całkiem dobre, kadra młoda i miła, cały dzień był zaplanowany co do minuty, więc nie było czasu na głupoty. Jedyną głupotą wtedy były dla mnie wieczorne społeczności, podczas których śpiewano pieśni, modlono się i rozmawiano o Bogu. W ogóle mnie to nie interesowało, tym bardziej że obawiałem się że ci Baptyści to jakaś sekta i lepiej tego „nie dotykać”, bo źle na tym wyjdę. Po powrocie do domu zapraszali mnie na spotkania młodzieżowe jednak po jednej krótkiej wizycie na tym spotkaniu stwierdziłem że to nie dla mnie.
Kolejny rok minął znowu całkowicie bez Boga, jako nastolatek przechodziłem wtedy okres buntu, nie psociłem wtedy jednak tak jak inni, na szczęście uznałem że to nie dla mnie. W wakacje 2008 znowu pojechałem do Stężycy, pamiętając że jednak miło spędziłem tam czas, a społeczności jakoś i tym razem przeboleje.
I tak mijał mi obóz, aż do pewnego wieczoru, gdy pastor mówił o zbawieniu, o tym że jest ono jedynie z łaski i mogę „schować” moje dobre uczynki- które dotychczas uznawałem za pewnik zbawienia i osiągnięcia życia wiecznego u każdego boga do którego mogłem trafić po śmierci. Jako młody człowiek sądziłem, że każda religia jest właściwa i jest po prostu paru bogów. Jego słowa całkowicie zburzyły mój dotychczasowy światopogląd. Tego wieczoru długo rozmyślałem o swoim życiu, o swojej przyszłości, o tym co czeka mnie po śmierci, zacząłem modlić się do Boga, postanowiłem przyjąć go do swojego serca, uznać za swojego Pana i Zbawiciela. Pamiętam, że tej nocy praktycznie w ogóle nie spałem. Po powrocie do domu podniosły stan mnie nie opuszczał, postanowiłem zacząć uczęszczać na spotkania młodzieżowe. Gdy tamtejsze społeczności przestały mi wystarczać, chciałem dowiadywać się więcej o Bogu, zacząłem czytać Biblię, chodzić na grupy biblijne, z czasem także na niedzielne nabożeństwa.
W tym roku postanowiłem przyjąć chrzest, wyznać swoją wiarę w Jezusa Chrystusa jako jedynego Pana i Zbawiciela.